Wychowanie psa » Uczymy psa poprawnych zachowań
Przychodzenie na zawołanie
Przychodzenie do nogi jest jedną z pierwszych komend, które pies powinien poznać i nauczyć się bezbłędnie wykonywać. Właściciel musi nad nim panować, by móc go w każdej chwili przywołać, kiedy się zbytnio oddala. Zanim nie będzie stawiał się na każde zawołanie, nie wolno go na spacerze spuścić ze smyczy, trzeba się zawsze liczyć z tym, że pogoni za czymś, co go nagle zainteresuje i wpadnie pod samochód. Nie mogę spokojnie patrzeć na niefrasobliwych właścicieli, psów, którzy przechodząc na światłach nawet się nie obejrzą, żeby się upewnić, czy pies za nimi idzie. Strach pomyśleć, co może się zdarzyć, jeśli właśnie w tej chwili obwąchiwał jakiś ślad i został w tyle, a kiedy zobaczył, że właściciel się oddala popędził za nim i wbiegł na jezdnię akurat w momencie, kiedy zielone światła zmieniły się na czerwone. Całkiem niedawno jeden z moich znajomych, który twierdził, że pies zawsze się go trzyma i nie potrzebuje smyczy, bał się wrócić do domu, bo nie wiedział jak powiedzieć dzieciom, że przez jego głupotę pod kołami samochodu straciły przyjaciela.
Szczenię w nowym domu nie czuje się zbyt pewnie i najchętniej trzyma się blisko swojego pana, bo przy nim czuje się bezpiecznie. Warto to wykorzystać i nauczyć go przychodzenia na zawołanie. Naukę można z powodzeniem rozpocząć w mieszkaniu, wykorzystując czas, w którym z uwagi na karencję po szczepieniach, nie może wyjść z domu. To miejsce ma tę zaletę, że nic go nie rozprasza i łatwiej skupić jego uwagę. Ale jest też problem, bo trzeba bardzo wyraźnie odróżnić sytuację w której pies przybiegł z ciekawości, bo usłyszał dźwięk otwarcia pudełka ze smakołykami lub swoje imię, od tej, w której padła komenda zobowiązująca go do takiego zachowania.
Naukę przychodzenia na zawołanie zaczynamy od ustalenia jakie będzie jej brzmienie, bo trzeba pamiętać, że zawsze musi być taka sama, np. “do mnie”. Ponadto wszyscy domownicy muszą ją zaakceptować, jeśli każdy będzie używał innej, pies się kompletnie pogubi. Nauka przychodzenia na zawołanie nie jest trudna. Na początku wykorzystujemy moment, w którym pies sam zaczyna iść w naszym kierunku. Wówczas dajemy komendę “do mnie”, a kiedy podejdzie, każemy mu usiąść, chwalimy i nagradzamy smakołykiem. Pies dość szybko powinien skojarzyć komendę z przyjściem do pana oraz nagrodą. Czasem bywa, że trzeba trochę poczekać, zanim ją wykona, mimo wszystko należy go pochwalić, bo wprawdzie z ociąganiem, ale zadanie zostało wykonane. Musi być pochwalony za to, że przyszedł, a nie pozbawiony nagrody lub nawet skrzyczany za to, że się ociągał. Skarcenie go w momencie przyjścia wywoła złe skojarzenie: wołali mnie, przyszedłem i dostałem burę, na drugi raz mnie na to nie nabiorą. Nie popełnijmy tego błędu. Komendę wypowiadamy tylko raz, potem patrzymy na psa i czekamy na wykonanie zadania. Jeśli będziemy ją wielokrotnie powtarzać, bardzo szybko się do tego przyzwyczai, co kilka kroków będzie się zatrzymywał i czekał na jej powtórzenie.
Ćwiczenie można urozmaicać. Kiedy pies biega rozbawiony obserwujemy go kątem oka i wtedy, kiedy na nas patrzy głośno i wyraźnie wołamy jego imię i zaczynamy iść lub biec w przeciwnym kierunku. Pies odbiera to jako zaproszenie do zabawy i zaczyna biec za nami. Szybko dajemy komendę “do mnie” i kiedy przybiegnie chwalimy go i nagradzamy. Jeśli nie reaguje na wołanie, można posłużyć się 10 metrową linką, którą przypinamy do obroży w miejsce smyczy. Pozwalamy na chwilę swobodnej zabawy, po czym dajemy komendę „do mnie”, jeśli pies jej nie wykona, lekko przyciągamy go linką do siebie. Powtarzamy to ćwiczenie kilka razy dziennie, tak długo, aż pies zacznie je bezbłędnie wykonywać.
W momencie, kiedy zaczniemy wychodzić z psem na dwór, do pierwszego spuszczenia ze smyczy wybierzmy teren z dala od samochodów, najlepiej bez innych ludzi lub zwierząt. Pies będzie bardziej skoncentrowany i łatwiej będzie go uczyć. Jeśli się oddali zazwyczaj wystarczy przykucnąć i zawołać go, a kiedy podejdzie nagrodzić. Możemy również zachęcić go do przyjścia udając, że się od niego oddalamy. Lęk przed utratą kontaktu z opiekunem z pewnością spowoduje, że nie będzie zwlekał i szybko do niego przybiegnie. Natomiast nie wolno go gonić, bo zacznie uciekać.
Podczas każdego spaceru trzeba kilka razy przywołać psa do siebie, oczywiście z komendą "do mnie" a każde wykonanie polecenia powinno mu się kojarzyć z przyjemnością: smakołykiem, pogłaskaniem, rzuceniem ulubionej zabawki. Nigdy nie karćmy psa, który po długim oczekiwaniu wreszcie zameldował się przy nodze. Pies zawsze kojarzy karę z ostatnią czynnością i dlatego widzi to inaczej: przyszedłem do pana, bo mnie wołał, a on mnie skrzyczał. W efekcie następnym razem długo się będzie zastanawiał zanim zdecyduje się do podejść. Do ćwiczenia przychodzenia na zawołanie warto od czasu do czasu wprowadzić element niepewności. Chowamy się psu mając go oczywiście cały czas na oku. niech się przez chwilę poczuje zagubiony i sam zacznie nas szukać. Po kilku takich zniknięciach zapamięta, że oddalanie się jod opiekuna jest ryzykowne i biegając po większym terenie będzie cały czas pilnował, żeby nie stracić go z oczu.
Jeśli pies już przychodzi na każde zawołanie, przenosimy ćwiczenia w miejsce, gdzie jest kilka bawiących się psów. Na zawołanie powinien przerwać zabawę i przybiec. Musi oczywiście być za to sowicie nagrodzony. Jeśli ociąga się z porzuceniem zabawy, wołamy go jednocześnie oddalając się w przeciwnym kierunku, jest z nami zbyt silnie związany i jeszcze za mało samodzielny, by zlekceważyć polecenie. Po przyjściu chwalimy go i pozwalamy na powrót do przerwanej zabawy.
Jeśli pies ma problem ze skojarzeniem komendy „do mnie”, można poprosić kogoś z domowników, żeby go przytrzymał, machamy zabawką i wołamy "do mnie" a pomocnik odczekuje, aż pies zacznie się wyrywać i wypuszcza go dopiero po następnym zawołaniu. Pies pokonał przeszkodę by wykonać polecenie, więc po przybiegnięciu do opiekuna powinien zostać entuzjastycznie pochwalony i nagrodzony. Jeśli obawiamy się, że może uciec, możemy ćwiczyć z długą, przypiętą do obroży taśmą, która pozwoli cały czas zachować nad nim kontrolę. Jeśli nie przychodzi na zawołanie i nie zwraca na nas uwagi lekkie pociągnięcie taśmy przypomni mu co powinien zrobić. W momencie, kiedy skojarzy taśmę z nieuchronną koniecznością przychodzenia na zawołanie, można ją skrócić do takiej długości, by tylko dotykała jego grzbietu, co daje szczeniakowi poczucie, że jest stale pilnowany.
Pamiętajmy:
jeśli pies rozbrykał się i zamiast na zawołanie podbiec do opiekuna, szaleje po całym terenie, nigdy nie wolno go gonić, bo potraktuje to jako doskonałą zabawę i zacznie uciekać. Trzeba samemu zacząć uciekać, bo wtedy przestraszy się, że straci swojego opiekuna, a ponieważ sam nie czuje się jeszcze pewnie, za moment będzie przy nodze.
Skomentuj artykuł - napisz, jeśli chcesz poszerzyć zawarte w nim informacje lub podzielić się swoim doświadczeniem. Masz ciekawy tekst lub zdjęcia swojego autorstwa skontaktuj się z nami. Wszystkich chętnych do współpracy serdecznie zapraszamy!